Medi, włosy po chemii są tak mocne, że nie masz się czego obawiać i śmiało można farbować. Nie wiem, jak wygląda to z henną, bo nigdy nie stosowałam, ale skoro nie szkodzi żadna farba, to henna też nie powinna. To przecież barwnik naturalny. Trzeba tylko liczyć się z tym, że kolor po chemii wychodzi przeważnie dużo ciemniejszy, niż powinien. Przynajmniej u mnie zawsze tak było, a farbowałam już wiele razy. Teraz jestem w trakcie chemioterapii Endoxan + Carboplatyna), ale włosy zaczęły mi rosnąć, mają już ok. 1,5 - 2 cm i już je pofarbowałam.
Helenko, myślę podobnie jak dziewczyny. Skoro lekarze chcą Cię operować, to znaczy, że widzą taką możliwość i ja , na Twoim miejscu, poddałabym się temu zabiegowi. To jest jakaś szansa. Wbrew opiniom, to nie jest wcale aż tak ciężka operacja. Stomia jest z pewnością pewnym dyskomfortem, ale można z tym żyć. Poza tym, nie wiadomo, czy w Twoim przypadku będzie to konieczne. To się okaże dopiero w trakcie zabiegu. Chemia działa, zmiany z pewnością znacznie się zmniejszyły i da się je wyciąć, być może wcale stomii nie będzie.
Wczoraj miałam mieć chemię, ale, niestety, wlewu nie było. Morfologia wzorcowa, ale zbyt wysoki poziom kreatyniny (1,32 przy normie do 0,9). W sobotę i niedzielę mam dużo pić, w poniedziałek dostanę jeszcze nawodnienie w kroplówce i jak kreatynina spadnie poniżej 1,2, to we wtorek wlew. Niestety, wygląda na to, że i ta chemia na mnie nie działa, bo marker rośnie i to dość szybko. Nie wiem, czemu lekarka chce to kontynuować. Być może z tego będzie więcej szkody, niż pożytku. Co do bólu, poprawa była dość krótka, znowu boli jak diabli, znowu spanie wyłącznie na siedząco. Przepisane leki czasami przynoszą lekką ulgę, czasami wcale. Biorę dodatkowo Naproxen, Pyralginę, Apap Extra czy Ibuprom ale najczęściej kończy się na Effentorze, bo inaczej bym nie wytrzymała. Do południa praktycznie jestem nie do życia, a potem raz lepiej, raz gorzej.
Nana co u Ciebie?
I jeszcze jedno.Jeśli będziesz bardzo osłabiona po operacji i wyniki będą marne,to nie wypuszczą Cię pół żywej.A wierz mi dziewczyny w różnym wieku zbierają się w miarę szybko do kupy.Chyba że stracą ducha i wolę walki.Będzie ciężko ale wytrzymasz!!!!!To walka o życie,więc z niego nie rezygnuj.
I jeszcze jedno.Jeśli będziesz bardzo osłabiona po operacji i wyniki będą marne,to nie wypuszczą Cię pół żywej.A wierz mi dziewczyny w różnym wieku zbierają się w miarę szybko do kupy.Chyba że stracą ducha i wolę walki.Będzie ciężko ale wytrzymasz!!!!!To walka o życie,więc z niego nie rezygnuj.
Ja tez dorzucę słowo.To że to 4 stopień i że masz marne szanse na przeżycie roku to statystyki.Życie pokazuje często co innego.Jeśli chcą operować to widzą szansę.Gdyby jej nie widzieli to by się nie podjęli.Musisz przestawić myślenie:powiedz sobie mam DOPIERO 69 lat.Co ma być to i tak będzie więc muszę zrobić co do mnie należy i iść na żywioł.Nigdy,przenigdy si€ nie poddawaj.Czy to ma być 20,10 czy 5 lat ZAWSZE WARTO!!!!!
Też dorzucę swoje 3 grosze. Na raka jajnika chorowałam ja i moja mama. Zmarła w wieku 73 lat. Mając stopień 3cg3 żyła 3,5 roku. Nigdy się nie poddała! Tu na forum miałyśmy koleżankę z 4 stopniem, która żyła z nim 8 lat. Gdyby nie fakt, że miała udar i nie mogła już dostać chemii, może żyłaby dłużej. Nigdy nie wolno rezygnować! Może jutro, za miesiąc czy rok wynajdą cudowne lekarstwo na to badziewie.
Pozdrawiam.
Helenko, decyzje o operacji każdy musi podjąć sam. Mi też co niektóre osoby odradzały. Operują ludzi o wiele starszych od Ciebie. Woboraź sobie, że również miałam wodobrzusze, 2 nacieki na jelitach i mam stomię już 2 lata. Stomia to najmniejszy problem. Największym problemem jest to gdy nie można zrobić operacji. Nawet tak nie myśl , że możesz przeżyć tylko rok bo to jest nieprawdą. Mamy tu koleżankę co ma 4 stopień i żyje bez wznowy 4 lata. Pisząc o hospicjum miałam na myśli aby po operacji umieścili tam na 2 tyg abyś doszła do siebie. Zmiany na wątrobie zlikwiduje chemia. Tez tak miałam. Bądź dobrej myśli i się nie poddawaj.
witaj właśnie podczas operacji można dobrać się i do wątroby termoablacja ,wypalają zmiany ,musi to być dobre centrum onkologiczne ,warto dopytać ,jeśli chodzi o rokowania to nikt Ci nie powie ,u góry wiedzą ,fakt rak zaawansowany ,ale obecnie się leczy ,wydłuża życie jak najbardziej komfortowo ,kobiety w stopniu 4 żyją i w latach w remisji a czasem w niższych stopniach odchodzą ,nie ma reguły ,bez operacji szansę maleją niestety ,mama ma wyłoniona stomię i świetnie sobie z nią radzi raz na 6 dni wymienia także też nie koniec świata ,po operacji też Cię zabezpiecza lekami ,każdy ma wątpliwości ale nie ma wyjścia gdy chcesz żyć
Helena69, najlepiej o wszystkich niepewności ach porozmawiać z lekarzem. Moja Mama lat 68, stopień 3 i rozsianie po otrzewnej przeszła 2 operacje w przeciągu pół roku. Też bardzo się bała stomii, ale na szczęście nie było potrzeby. Była to trudna i długa operacja, ale myślę że ratując życie, ponieważ sama chemia nie dałaby rady. Decyzję musisz podjąć sama. Trzymaj się!