Nana fajnie piszesz jak na śnietą rybę ☺ super że się odzywasz i bardzo bardzo Ci kibicujemy
Nana specjalnie nie masz wyjścia....
W sumie i tak źle i tak niedobrze. Fajnie, że przestało boleć, ale to obecne samopoczucie to też nic fajnego. Nawet jeśli ból jest silny, ale jednostajny, to można się do tego przyzwyczaić. Gorzej, jak są napady bólu nie do zniesienia. Przy tym bólu ja wszystko jednak robiłam, teraz nie mogę zrobić nic. Za cokolwiek się wezmę, od razu zasypiam. Nie mam kompletnie na nic siły ani ochoty. Z trudnością ugotuję jeszcze jakiś obiad. I to w zasadzie wszystko co mogę zrobić.
Lena, z ciśnieniem miałam dokładnie, jak Twoja mama. Przez około rok czasu brałam leki na nadciśnienie. Od czasu, jak zaczęłam brać przeciwbólowe, ciśnienie się unormowało i sama odstawiłam leki.
Nana taki brak kontroli nad umysłem jest kiepski ale lepsze to niż ból. Najważniejsze że napisałaś. Nie proszę o elaborat ale jak możesz to kliknij czasem chociaż jakieś słówko żebyśmy się nie martwiły a tych martwiących się o Ciebie jest tu dużo... Ach... Ciśnienie masz jak śnięta żaba - to fakt..
Nana - z ciśnieniem to wiem o czym mówisz - w pewnym momencie 60 na 30 było u nas norma, 100/70 było cudem, a rekordem 50 na 30 - myślałam, że takie wartości nie istnieją, a jednak - leki potrafią tak zbijać.
W temacie ciśnienia anegdotka, niezbyt wesoła, smutna w sumie też nie. Mama od zachorowania na nowotwór przestała mieć nadciśnienie, wiadomo później cuda wianki, obniżały. I wyobraźcie sobie - w szpitalu ją podleczali w ostatnim czasie, cieszyło nas każde 5 jednostek w górę, ale w pewnym momencie było 115/80 i nie szło w górę - norma i super! Aż w dniu mamy śmierci wchodzę, czytam odczyt badania z nocy. Uwaga: 185 na 115. Organizm ludzki to zagadka.
Nana trzymaj się! Najwazniejsze, że nie boli, choć wiem, że to zmulenie nie jest fajne.
Czarownica, to nie takie proste. Zaglądam tu codziennie i codziennie Was czytam, z pisaniem jest gorzej. Ja po prostu jestem naćpana jak rasowy narkoman i niewiele kontaktuję. Co usiądę do laptopa, to zaraz śpię. Litery się rozmazują. Tak działają plasterki. Boleć mnie przestało, a ta sytuacja chyba wcale nie jest lepsza. Mam ogromne spadki ciśnienia. Z jednej strony obniżają je leki przeciwbólowe, z drugiej leki na odwodnienie. Ciśnienie przez cały czas jest bardzo niskie, ale zdarza się, że wynosi np. 60/42. Jestem po prostu nie do życia. No, ale coś za coś - albo będę przymulona, albo będzie mnie bolało. Teraz jakby trochę odpuściło, więc korzystając z lepszego samopoczucia wzięłam się za pisanie. Mam dwa rodzaje leków na obrzęki, i dwa rodzaje zastrzyków na zakrzepicę. Z obrzękami jest dużo lepiej, ale do normalności to jeszcze daleko. Pewnie tej normalności już nigdy nie osiągnę, bo co w dzień opuchlizna zejdzie, to w nocy przybywa. Pielęgniarka przychodzi trzy razy w tygodniu, robi zastrzyki dożylne i podłącza kroplówki.
Sarnaś, coś mi tu nie pasuje. Skoro markery spadają, to znaczy, że chemia działa. Ale skoro wodobrzusze narasta , to z pewnością temu przeczy. Coś jest nie tak... Jaką chemię mama obecnie przyjmuje i na jakim poziomie jest marker?
Sarnaś - dokładnie, jak pisze tatmag. Woobrzusze się "cofa" przy leczeniu. Mojej mamie np. w pewnym momencie całkowicie wycofało się z płuc.
Nana odezwij się...
Sarnaś, oczywiście, że wodobrzusze może się cofnąć i cofa się jak najbardziej wraz z postępami w leczeniu, ale do tego żeby zniknęło całkowicie, potrzebna jest remisja, inaczej płyn będzie narastać. Ja akurat miałam płyn w opłucnej i w zatoce Douglasa, w jamie brzusznej nie. Płyn z opłucnej częściowo ściągnięto, reszta i płyn z zatoki Douglasa wchłonął się dzięki chemioterapii. Z wodobrzuszem jest podobnie. Znam dziewczynywczyny, którym wodobrzusze całkowicie ustąpiło dzięki skutecznej chemioterapii. Trzeba wierzyć, że się uda. Zdrowia mamie życzę 👊
tatmag, Lena24 - dziękuję Paniom bardzo za odpowiedzi, w tej sytuacji każda informacja jest cenna :) i tak, ja zdaję sobie sprawę co to wodobrzusze może oznaczać, że nie przynosi nic dobrego, i wiem, że nic w tej chorobie pewne nie jest. Natomiast już kilkakrotnie natrafiłam na informację, że wodobrzusze leczy się poprzez leczenie podstawowej choroby, co u mojej mamy ma miejsce (właśnie dziś przyszły nowe wyniki i marker znów sporo spadł) i zastanawiałam się po prostu czy u którejś z Pań potwierdziło się to, że wraz z "cofaniem" się choroby cofało się i wodobrzusze :) niemniej jednak jeszcze raz bardzo dziękuję i ponownie życzę wszystkim zdrowia :)