Ostatnie odpowiedzi na forum
Troszeczkę oprzytomniała, można złapać z nią jakiś kontakt, nadal nie je i nie pije. Ma ostry stan zapalny CRP ponad 300 nie wiadomo czy od nerek czy nowotworu. Coś w brzuchu puchnie i jest zaczerwieniony, bardzo ją boli, twierdzą że podają jej podskórnie maksymalne dawki morfiny a ona jęczy z bólu i mówi, że chce umrzeć. Zrobili jej USG i nic nie znaleźli, twierdzą że jelita pracują, nie ma gorączki, ciśnienie prawidłowe tylko puls ponad 100. Szukają zakażenia bakteryjnego. Okropnie się męczy.
Dzięki za odpowiedzi, inne także mile widziane. Mamę wcale głowa nie bolała, zaczęło się od drobnych dezorientacji w czasie, na początku myślałem że to od morfiny.
W naszym malutkim szpitalu takie coś jak tomograf, rezonans nie istnieje. Jak zrobią USG jamy brzusznej to będzie spory sukces. Chciałbym zrobić mamie diagnostykę obrazową nawet prywatnie, ale w takim stanie to tylko w trybie szpitalnym.
Towarzysze niedoli,
Mama w szpitalu, odwodniona. Zatrucie wątrobowe wykluczone, jest jakieś zakażenie w nerkach, kreatynina nieco podwyższona, będzie dostawać antybiotyki.
Mama jest praktycznie bez kontaktu, nieustannie śpi, nie potrafi mówić, nie wie co się dzieje, czasami odpowiada tak /nie na pytania. Na pytanie czy coś boli - mówi "nie" mimo że nie dostaje środków przeciwbólowych. Stan ten osiągnęła dosłownie z dnia na dzień, myślicie że mogą być to przerzuty do mózgu?
To może ja też pod powyższym postem napiszę :
WAŻNE
Soda oczyszczona z melasą nie leczy raka. Po prostu jest to niemożliwe z punktu widzenia biochemii.
m.youtube.com/watch?v=s5a6xuqdFUY
U mnie źle. Prawdopodobnie encefalopatia wątrobowa, mama ciągle nieprzytomna, kontakt utrudniony, nie je, nie pije. Guz w błyskawicznym tempie niszczy wątrobę. Takie są podejrzenia, chcę to jeszcze potwierdzić w szpitalu o ile szpital łaskawie mamę przyjmie, jutro będę o to walczyć.
Mama przyjmuje Betaloc o przedłużonym uwalnianiu, kazali zwiększyć dawkę i od tego czasu jest arytmia i strasznie niskie ciśnienie.
W nocy wezwałem pogotowie, ciśnienie 180/110, puls 150. Po zastrzyku z Betalocu, cały czas ciśnienie skacze, doszła silna arytmia, puls cały czas w ok. 120. Lekarza z hospicjum nie ma i będzie "kiedyś" w przyszłym tygodniu. W przychodni wizyta domowa umówiona na wtorek ale "właściwie po co, przecież Pan wie, że w tej chorobie tak będzie i co my w zasadzie mamy zrobić". Nie wierzę, że przy tylu możliwościach nie ma sposobu wyregulowania ciśnienia krwi.
Może jedynym wyjściem będzie zmiana hospicjum o ile jakiekolwiek inne działa w naszym rejonie.
To nie jest nic wielkiego, że piszę tutaj o różnych, moim zdaniem ciekawych rzeczach. Żeby jeszcze cokolwiek na tego diabła działało. Tylko do tego można porównać nowotwór - inteligentny, bezlitosny diabeł. Jak ktoś pisze o nim "gad" to wydaje mi się to takie trywialne.
Leon masz jakieś dziwne tendencje do wyszukiwania i przepłacania za amerykańskie wynalazki. Resweratrolu jest pełno w dobrych cenach na Allegro.
Na moją mamę chyba przychodzi pomału kres. Wątroba silnie i boleśnie powiększona, czuję dosłownie twarde guzy pod skórą przy zmianie woreczka. Mało je, tętno przyspieszone. Nie mogę się doprosić o lekarza z hospicjum. To wszystko dzieje się szybko, z dnia na dzień znaczne pogorszenie. Jestem tym wszystkim okropnie zmęczony.
A tu wywołany do tablicy kwas alfa liponowy.
www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23002387
www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/23889618
www.ncbi.nlm.nih.gov/pubmed/20429300