Ostatnie odpowiedzi na forum
Sprawę można uprościć co do możliwości wyboru i jego skutków.
Rak nacieka pęcherz więc:
1. Idziesz na radykalną cystektomię i masz szansę być zdrowym. Stomia nie jest straszną rzeczą.
2. Bierzesz chemię i miesiąc naświetlań. Leczenie ciężkie ale masz szansę na wyleczenie z zachowaniem pęcherza.
3. Szukasz chirurga, który zrobi Ci cystektomię częściową. Zachowujesz pęcherz, ale ryzykujesz nawrót i 4 stopień choroby. Masz jednak szansę na wyleczenie z zachowaniem pęcherza.
4. Nic nie robisz, cieszysz się przez krótki czas ze swojego pęcherza po czym umierasz w męczarniach.
Leonie Ty nie stoisz jeszcze przed takim wyborem ale gdybyś stał to co byś wybrał?
Możesz na miesiąc lub dwa jeśli Ci tak pasuje.
Część forumowiczów oburzyła się chyba tylko dlatego, że linki do opracowań naukowych były po angielsku. Nie wiem czy mam się czuć winny z tego powodu, automatyczny tłumacz Google jest naprawdę świetny i da się wiele zrozumieć.
Układ odpornościowy sam z siebie nie poradzi sobie z rakiem. Chodzi po prostu o to, że go nie rozpoznaje lub też rak potrafi się skutecznie bronić. Nawet chemia raka w stadium przerzutów nie jest w stanie zniszczyć bo nawet jeśli na początku działa, to po czasie uzyskuje on chemiooporność. Chemia jest w pełni skuteczna (i to w niewielkim procencie) wyłącznie na mikroprzerzuty, na pojedyncze komórki raka które pływają w krwioobiegu np. po operacji.
Niewielki procent pacjentów ma raka, który przez długi czas nie uzyskuje chemiooporności i dzięki temu mogą żyć na chemii przez wiele lat.
Witam,
Chyba udało się. Mamę boli, ale mniej. Jest kontaktowa, nawet coś tam zje, zacząłem podawać megalię. Szpital szuka dla niej miejsca na oddziale paliatywnym w większym mieście. Może nawet jutro już tam trafi.
Jakoś się trzymam. Jestem tym potwornie zmęczony, tylko osoby, które to przeszły wiedzą o czym mowa. Muszę o siebie zadbać bo boję się, że to odchoruję. Jeszcze trochę, a spaliłbym się do zera. Ten szpital był w jakimś sensie dla mnie wybawieniem chociaż chciałbym aby mama była w domu, ale nie dam rady sam się nią opiekować.
Owszem było i nie przypominam sobie bym wtedy komuś cokolwiek zarzucał, jak Ty mi.
Uważasz, że nigdy nie doradziłem komuś na tym forum? Chyba pomylilaś osoby. Wyszukiwałem badania kliniczne, badania nad suplementami, sposobami leczenia itd. i dzieliłem się tą wiedzą z wszystkimi, nikogo do niczego nie namawiałem za to zapraszałem do wspólnej dyskusji. Z Leonem wymieniłem kilka postów, ale było to kilkanaście stron temu i nikt się nie czepiał, przeciwnie, ludzie dziękowali że mogli się o ciekawych rzeczach dowiedzieć. W obecnej sytuacji jakiej jestem moja grzeczność się po prostu skończyła, nie zasłużyłem sobie na personalne ataki bo nic złego nie zrobiłem.
A Ty niby jakie konkretnie masz do mnie zarzuty? Mi matka obecnie umiera w szpitalu i ludzie pytają jak się czuje więc im odpowiadam. Ostatnio też nie raz otrzymałem podziękowania za przekazywane tutaj informacje. Jak nie rozumiesz tego co czytasz to się nie odzywaj. Absolutnie sobie nie życzę żadnych komentarzy na mój temat od Ciebie szczególnie w sytuacji, która mnie teraz dotyka. To forum to nie jest Twoje prywatne podwórko a jak chcesz się z kims wzajemnie popozdrawiać i nic merytorycznego nie wnosić do dyskusji to sama możesz udać się na priva.
Leon znasz Eckharta Tolle. Rzadkość. Widziałem niemal wszystkie jego wykłady, robiłem też tłumaczenia.
Mama od poniedziałku w szpitalu powiatowym, z wielkimi bólami, stanem zapalnym, prawie bez kontaktu. Wczoraj zastałem ją trzesącą się i jęczącą, prawie nieprzytomna, leżała na boku, ta pozycja jest dla niej najbardziej bolesna, ale ma odleżyny i pielęgniarki ją przekręcają. Zaczęły jej sinieć palce, lekarz stwierdził, że zostały jej tylko godziny i zapytał czy życzę sobie posłać po księdza. Nie życzyłem. Zażyczłem sobie za to żeby podali jej dodatkowo morfinę i przekręcili na wznak. Po jakimś czasie uspokoiła się, zasneła a sinica palców zniknęła. Do wieczora z nią siedziałem. Dziś przyjeżdżam i zaskoczenie, mama kontaktuje, rozmawia, zjadła śniadanie. Mówi, że umiera z bólu, cały czas dostaje niby morfinę. Chce ją stamtąd zabrać ale wciąż ma CRP 200 i lekarz decyzyjny będzie w poniedziałek.
Marku, możesz jeszcze skorzystać z terapii trimodalnej, aczkolwiek nie wiem czy przy tak dużej powierzchni zajętej przez guzy będzie to możliwe. Ta terapia polega na radykalnym TURT, potem dostaniesz chemię i miesiąc naświetlań. Mogą wystąpić poważne powikłania, ryzyko nawrotu raka jest nieco większe. Tylko doświadczone ośrodki się tym zajmują np. w Bydgoszczy.
Lekarka mi powiedziała, że nie może już więcej podać, że to jest maksymalna dawka którą oni mogą podać w szpitalu. Ewentualnie przeniosę mamę do hospicjum, tam potrafią lepiej opanować ból. Mama dodatkowo dostaje Haloperidol. W piątek mają przyjść wyniki posiewu, ale nie wiem jak miarodajne mogą być wyniki moczu pobranego z urostomii.
A no i jeszcze dostaje Metoclopramid na pracę jelit.