Hekla ja miałam tak jak ty ruszyłam niebo i ziemie żeby tatę ratować. Dlatego nie odpuszczajcie walczcie i zawsze rządzicie wyjaśnień jeżeli wam czegos odmawiają. My w środe mamy wizyte i wyniki z tk i strasznie sie boje bo wraca wszystko to całe oczekiwanie....te nerwy i nawet widze ze tata się zaczyna denerwować ale głęboko wierze w to ze będziesz dobrze. Fajnie ze znowu tu jesteśmy:) pozdrawiam
Witaj Heńku, lekarz rodzinny po prostu Cię zbył bo wiem na pewno że każdy rodzaj raka ma inny termin, ja miałam usuwaną najpierw nerkę i na to czeka się 5 lat, natomiast po usunięciu pęcherza czeka się tylko 1,5 roku i można składać o sanatorium do nfz - tam czeka się ok 28 miesięcy na wyjazd a jeśli ma się grupę inwalidzką to w każdym roku w styczniu trzeba złożyć wniosek do pcpr-u lub mops-u o dofinansowanie do turnusu rehabilitacyjnego i jeśli dostaniesz to wybierasz sobie sanatorium, termin, dopłacasz resztę i jedziesz na dwa tygodnie,moja lekarka wyczytała mi te terminy , np rak piersi to dwa lata, więcej nie pamiętam ale tego jestem pewna i nie daj się zbyć lekarzowi bo nie chce im się wypełniać wniosków a ludzie przez to tracą.,pozdrawiam
Enni współczuję Ci bardzo bo stracić rodziców w tak krótkim czasie to naprawdę ciężkie do przeżycia, mój tato odszedł w wieku 84 lat 21lat temu a mama w wieku 86 lat 17 lat temu a zawsze gdy jestem u nich to płaczę jak dziecko bo strasznie mi ich brakuje,straciłam ich gdy miałam 40 kilka lat i to było dla mnie za wcześnie , ale nie mamy na to żadnego wpływu i musimy się z tym pogodzić i żyć dalej dla najbliższych czyli dla dzieci,ja mam jedną córkę i zięcia i oni są dla mnie całym światem, poza tym mam 2 małe sunie kundelki ( 12 i 7 lat) i 4 miesięcznego Berneńczyka ,też sunia tak że w domu jest wariactwo. Enni dbaj o siebie bo zdrowie jest najważniejsze i na pewno jest ktoś kto cię potrzebuje i kocha i warto żyć też dla siebie bo świat jest taki piękny.pozdrawiam i życzę zdrówka, fajnie że tu jesteś i też pomagasz
Ada córka ja też uważam że musicie walczyć o szybsze terminy bo gad nie będzie czekał tylko będzie rósł i trzeba go szybko usunąć by nie robił przerzutów bo wtedy walka z nim jest bardzo ciężka, jeśli nie chcą zrobić tu to szukajcie gdzieś indziej i raczej na onkologii bo tam wiedzą że czas bardzo się liczy, pozdrawiam
Ada córka - kazda zmiana terminu operacji ( oddalana) działa na niekorzyść ..... nawet jeśli guz ma 1- 2 cm... to dziad będzie tylko rósł. Mój tata miał 5 - 6 cm i odwołali mu za pierwszym razem termin z 16 czerwca na 31 lipca. walczyłam w szpitalu o przywrócenie terminu - bo tata nie może czekać aż tyle!!! zmienili. pózniej jak juz byliśmy na oddziale - dzień przed operacją znów mu zmienili termin ale nie podając w ogóle jakiejkolwiek przybliżónej daty.... i znów trzeba było biegać po dyrekcjach etc... i dopytywać dlaczego tak zrobiono ? prosząc o racjonalne wytłumaczenie.....!!!! nie pozwoliłam się zbyć - teraz po operacji lekarz, który operował tatę, powiedział mi, że za miesiąc/ dwa - nie mieliby co otwierać !!! bo rak "zjadłby" już jelito etc.....
Wiem, brzmi okropnie, nie chce cię straszyć, ale musimy być świadomi tego, że to choróbsko to nie "pobolewanie zęba" i ewentualnie weźmiemy tabletkę przeciwbólową i może do następnej wizyty przejdzie. Pytaj, dopytuj. żądaj wyjaśnień dlaczego, kto za to odpowiada?
Nie zawsze wszystko zależy od lekarzy - jest jeszcze dyrekcja etc. spytaj lekarzy czy ten odległy termin jest w stanie zaważyć na dalszym zdrowiu taty - i kto za to odpowie jeśli pogorszy mu sie nie z własnej winy. Ja w szpitalu jestem codziennie i jest mnie wszędzie pełno. Na razie nie mogę narzekać na opiekę nad tatą - rehabilitację czy wizyty lekarzy ale każdy z nich ma świadomość, że jestem w stanie poruszyć ziemię, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Hekla zlecenie na worki dostanie tata od lekarza, worki są za darmo, zostaniecie również przeszkoleni jak je zakładać. Worki dostaje się w sklepach medycznych. U nas w mieście nie było w zadnym sklepie więc wysłali nam je z Bydgoszczy. Moja mama miała takie worki gdzie nie było płytek, zmieniało się tylko worek, trzymały się super i nie przeciekaly. Jak chcesz mogę Ci wysłać bo zostało mi jakieś 500 sztuk. Nie mam co z tym zrobić a przecież nie wrzucę. Może tacie akurat te worki przypasuja. Trzymam kciuki żeby tata szybko doszedł do siebie.
Cześć wszystkim - jesteśmy w drugiej dobie "po" - zaraz po wybudzeniu , wiadomo jak to po narkozie... tata na wpół przytomny... na przeciwbólach ale "kojarzący". Wczoraj - po przyjeżdzie do szpitala tata furia!!!! wskiekły, krzyczacy. ciśnienie na maxa - nic mu nie pasowało, na wszystkich krzyczał albo odwrotnie, nic nie mówił. nie dało się nic powiedzieć - w odzewie słyszałam tylko, ze najlepiej to już zamówić mu łóżko w hospicjium- bo on inwalida.... nie wiem jak mu pomóc. z jednej strony mi przykro z drugiej nie mówię mu o tym - powtarzam tylko, że ta operacja uratowała mu życie. Ze z każdym dniem będzie tylko lepiej. Poprosiłam p. doktor aby z nim porozmawiała - jako osoba "nie z rodziny"..... możliwe, że tata trochę zrozumiał, bo dzisiaj znów obrót o 180 stopni. - spokojny, łagodny, zaczyna podnosić się z łóżka, uśniecha się.... tylko czy teraz już tak będzie,? że będa ataki złości, furii i gniewu na przemian z normalnością, miłym słowem, usmiechem ?..... wiem, że tata jest wystraszony wszystkim - dzisiaj sie mnie pytał skąd te worki dostać? więc ja się pytam "Was" forumowicze - pomózcie mi - gdzie się je kupuje, które polecacie, co to są płytki, jak się "to" obsługuje???? prosze was o wszelkie porady dot. dalszego życia. Higieny ,zmiany opatrunków, czasu gojenia...... ależ jestem głupia w całej tej sytuacji.....
Dzięki za wszelkie info. :)