Moja diagnoza: przewlekła białaczka szpikowa - faza przewlekła. Rozpocząłęm miesiąc temu terapię lekiem Glivec. Ciekaw jestem jak długo udaje mu się blokować rozwój choroby. Dziękuję za wszystkie wypowiedzi, życzę zdrowia i uśmiechu:) Pozdrawiam dareks@orange.pl
Witaj Nala. Jesteśmy z Wami trzymamy kciuki bardzo mocno.
Co do probiotyków potwierdzam że kefirki i jogurty zrobią lepszą robotę jak tabletki które w moim przypadku nie działały.
Konrad dziś pojechał do szpitala. Jutro ma operację na kręgosłupie. Boże jakbyśmy mieli mało kłopotów!!! Tak się boje! Trzymajcie proszę kciuki!!!!!!!!!!
Osoby leczące się we Wrocławskich klinikach - wiecie że we wtorki koło pokoju na 5 w piwnicach można skorzystać z darmowych porad dietetyczki? Świetna babka!!!!
Jadwigap - co do probiotyków to ja bardzo nie lubię tabletek. Każda tabletka oprócz bakterii ma też substancje konserwujące, przeciw zbrylające i jeszcze inne śmieci.
Od lat czytam artykuły o probiotykach i znaczeniu bakterii w jelitach. Nasze leki i moje leki kardio bardzo mi psuja florę bakteryjną. Dlatego ja jadam "probiotyki" w postaci naturalnych kefirów, maślanek, jogurtów, ogórków kiszonych, kapusty kiszonej i pije soki z kapusty i ogórków. Koniecznie trzeba dokarmiać dobre bakterie trzeba podać im jakiś dobry węglowodan - czarny, prawdziwy żytni chleb, kasza itp.Rano zjadam kromkę prawdziwego żytniego chleba z piekarni przyjaciółki. Do tego sałata i zawsze cały ogórek kiszony. Popijam szklanką maślanki (ale maślanki takiej która ma skład - maślanka, mleko, żywe kultury bakt.) Dietetyczka mówiła, że to bardzo pożywne i zdrowe śniadanie. Więc polecam i Tobie.
Dziewczyny czy bierzecie jakiś probiotyk w związku z braniem leków. Ja niestety biorę. Napiszcie o swoich spostrzeżeniach. Pozdrawiam
No i Viomciu moja śliczna chyba zwariowałam cha cha cha. Ale jutro raniusieńko przyjedzie siostrzenica i będzie znowu wesoło :)
Nalusiu wiem co i jak czuje się oczekując wyników lecz staram się zazwyczaj nie myśleć 🤔 bo wtedy można zwariować trzeba być doooobrej myśli😃
Ana86 - masz racje, nastawienie to podstawa. Ale trochę strachu i czasami pokory tez daje radę :D Nigdy nie bałam się wyników, ale od czasu jak mam małą dawkę chemii boję się czy coś tam się nie wylęgnie i nie wrócę to mocnej i ciężkiej dawki