Rak tarczycy

15 lat temu
Mam 36 lat. Problemy z moją tarczycą zaczęły się w wieku ok. 12 lat kiedy to, miał miejsce wybuch w Czarnobylu. Natomiast rok temu zdiagnozowano u mnie raka tarczycy. Wyszło całkiem przypadkowo. Po urodzeniu drugiego dziecka postanowiłam zrobić porządek z moją tarczycą tylko dlatego, ze moja szyja była gruba. Wyniki TSH miałam w normie, FT3 i FT4 także. Był też guz, ten złośliwy guz. Na moje szczęście miał 6 mm. Jestem po wycięciu całej tarczycy i po jodzie radioaktywnym. Nie mam komórek rakowych. Na życie patrze inaczej, dostrzegam to - czego nie widziałam wcześniej.
13025 odpowiedzi:
  • 5 lat temu

    Anabel ja od 5 lat leczę się w Gliwicach  miałam 2x duży jod i 2x tk klatki piersiowej ,małego jodu czyli diagnostyki nie miałam wcale.Raz w roku mam kontrole i dosłownie wykłócam się o diagnostykę  ale bez rezultatu, powtarzają mi że wyniki i usg ok to nie ma co się naświetlać . Nie ukrywam że nie jestem z tego zadowolona ,no ale w końcu mam nadzieję ze wiedzą co robią i niczego nie przeoczymy pozdrawiam

  • Anabel

    nie ma tutaj reguły. Wszystko zależy od wielu czynników. Pewnie od ośrodka w którym się leczymy, indywidualnych wskazań,itd. Kontrole praktycznie będą pewnie do końca. Tu trzeba trzymać rękę na pulsie. Jeżdżąc do Gliwic spotykam osoby, które tam bywają od np. dwudziestu lat. Jedni jeżdżą rzadziej, inni częściej. Niektórzy mają tylko kontrole ambulatoryjne , w tym badanie krwi i USG, inni co jakiś czas jod. Nie ma jednej zasady.

  • 5 lat temu

    Witam wszystkich. Mam pytanie do tych z dłuższym stażem leczenia. Jak czesto będziemy mieli jod diagnostyczny i kontrole? Ja jestem prawie 3 lata po operacji. Ostatnia diagnostyka była w maju 2018. Teraz mialam wizytę kontrolną w co Warszawa i dostalam termin na maj 2020 na mały jod, czyli po 2 latach. Czy ten jod jest co 2 lata? Ile już lat sie leczycie? Jak to u was wygląda? Pozdrawiam. 

  • Cześć Dziewczyny :)

    Mam pytanie do Was, tych z dłuższym stażem ;) Jestem dwa lata po usunięciu tarczycy, rak brodawkowaty. Aktualnie wszystkie wyniki w normie, lekarz mi powtarza, że jestem zdrowa. Ale jest coś co bardzo mnie zaniepokoiło, mnianowicie od 3 miesięcy mam  powiększony wezeł chłonny na karku tuż pod lina włosów, ponad 1cm niby usg wyszło, że jest odczynowy, ale mi to spędza sen z powiek. Przeszłam leczenie 20 dniowe antybiotykiem a ten guzek nadal jest. Czy któraś z Was miała przerzut na węzeł chłonny karku? 

    Pozdrawiam Was cieplutko :) 

  • Hej, mam pytanie. Wykryto u mnie guza 20 mm w tarczycy. Wynik biopsji biopsja nie diagnostyczna. Czy ktoś miał z Was taki wynik i okazało się, że jest to rąk tarczycy.?Dodam, że wyniki hormonów mam w normie i powiększone węzły chłonne śródpiersia. Denerwuje się bo nie wiem czego spodziewać się po operacji. 

    Wpis edytowany dnia 14-03-2019 15:44 przez Werta85
  • Hej Wszystkim:)

    Dziękuję Zaskoczona za informację, Ty już przeszłaś dłuższą drogę, więc wiesz jak to wszystko jest:)Czy masz teraz tak może  też, że jesteś wyczulona  na inne badania i boisz się innych nowotworów? Czy na spokojnie raczej;-)?

    Durnababa, ja już jestem po operacji i wiem, że przed nią  jest dużo obaw. Sama diagnoza wywraca życie do góry nogami, bo to coś abstrakcyjnego, coś nowego, nieplanowanego. Musimy wejść nagle w inny świat: badania, szpitale. Strach, niepewność, żal do losu itp. Jak narazie odebranie wyniku biopsji  i histopatu to był dla mnie najgorszy dzien z  przebiegu całej "choroby";-)

    Mam nadzieję, że lepiej się poczujesz po operacji, sam zabieg nie jest taki  zły;-) Ja mam bardzo niski próg bólu a  doszłam do siebie w pełni 2 dni po operacji. Zaraz po operacji troszkę takie uczucie jak na kacu- od narkozy, i bolała mnie szyja. Na ból podają w szpitalu też cały czas leki więc jest ok.  Bez tarczycy i biorąc hormon- bardzo dobrze się czuję, narazie nie zauważyłam jakiś skutków ubocznych:)))). No i przede wszystkim ogromna ulga, że już wycięli główne ognisko raka!

    Ja jeszcze czekam na jod i dalsze badania, więc się tli niepewność co tam jeszcze powychodzi ale staram się podejsc już bardziej ze spokojem, zobaczymy jak to będzie:)

  • Dzień dobry, dzisiaj dołączam do tego grona obdarowanych lokatorem brodawkowatym. Jestem z Zielonej Góry, operację będę miała w Sulechowie. Zaczęło się od guli na gardle, którą po dobrych wynikach krwi sobie zignorowałam i tak chodziłam z nią 4 lata, teraz bardzo się tego wstydzę. Co najśmieszniejsze, okazało się że gula jest łagodna ale obok mieszka sobie 1cm gnojek, oprócz tego jeszcze kilka mniej podejrzanych guzków. Psychicznie wysiadam, ale powoli się zbieram w sobie i dzięki wam wierzę, że to nic strasznego i że kiedyś będzie dobrze, bo mam 27 lat i szpitale, chorowanie to była dla mnie do tej pory czysta abstrakcja. W czwartek idę ustalić termin operacji, mam nadzieję, że będzie szybko. Gdyby ktoś tu był z Zielonej Góry to bardzo bym chciała poznać :) 

  • Lejdilejdi

    nie miej wyrzutów. Jak napisałam, każdy jest inny, każdy inaczej radzi sobie ze stresem. Dla mnie to był w pierwszej chwili szok totalny, ale dość szybko się pozbierałam. Podeszłam do tego zadaniowo - jest problem, trzeba się z nim zmierzyć, poza tym wiele się działo poza tym, więc nie bardzo miałam czas rozmyślać. Dobrze fizycznie się czułam  więc szybko wróciłam do pracy. Na pierwszą konsultację czekałam trzy miesiące, w przypadku tego raka naprawdę nie ma to aż takiego znaczenia.Od konsultacji do wizyty i leczenia jodem kolejny miesiąc. 

    Co do Gliwic, ja jestem zadowolona. To moloch, ale wg mnie jednocześnie dobrze działająca machina. Jednak trzeba się odpowiednio nastawić, tam obowiązują dwa słowa kluczowe : cierpliwość i czekanie. Jednak wg mnie warto. Jak pisałam już wyżej nie zostawią cię bez opieki i nikt nie powie Ci radź sobie sama, idź tam, zarejestruj, załatw sobie, umów się gdzieś na wizytę, itp. Mają tam specjalistów, ogromne doświadczenie, zaplecze, dobry sprzęt. 

  • To widzę, że już troszkę przeszłaś Zaskoczona, pewnie dla Ciebie też to było rozczarowanie jak miałaś wynik biopsji inny a potem wyszło inaczej:/ 

    A jak oceniasz Gliwice i leczenie tam? Długo czekałaś na jod? Mi wyznaczyli termin pierwszej konsultacji dopiero w kwietniu, operację miałam początkiem lutego..

    Masz rację- szukanie dobrych stron  tej sytuacji pomaga chyba  najbardziej:) 

    Znajomi i rodzina chcą mnie raczej oderwać od tematu raka, albo podają przykładay ludzi, którzy walczą w ciężkich chorobach, że mimo wyroku podjęli szereg innych życiowych czynności, próbują nawet nowych wyzwań itp. To mi z kolei średnio pomaga, bo  czuję się  nawet jakby czasem winnna, że nie mam siły/ chęci robić to co kiedyś, zadbać o siebie jak dawniej.  Czy ma ktoś takie odczucia?:) 

    Miłego Dnia!

  • To dobrze, że nie musisz brać wapnia. To zawsze dodatkowy problem. A w pierwszym etapie każdy z nas tutaj był zdenerwowany, niepewny, pełen obaw. To naturalne. Ja trzymałam się od początku tego, że każdy mi tłumaczył, iż rak brodawkowaty, to szczęście w nieszczęściu. Stres jest  bardzo niszczący. Dla mnie to było totalne zaskoczenie, bo zafiksowałam się na wyniku z biopsji sprzed operacji, wg. niego miał to być zwykły guzek. Nie przeszło mi przez myśl,że może być inaczej. Jednak nie było tak. Pierwszą operację miałam pod koniec 2013 roku. Pierwszy jod leczniczy w kwietniu 2014. W związku z niewłaściwym wynikiem pierwszej biopsji zostawiono mi kikuty po tarczycy i nie wycięto żadnych węzłów, w rezultacie po czterech latach była konieczna druga operacja. Po niej ponowny jod leczniczy. Cały czas czuję się dobrze. Oprócz euthyroxu nic nie biorę. Miałam początkowo 125, teraz na zmianę z setką, bo mam dużo za niskie TSH. 

    Wiem, że trudno Ci teraz w to uwierzyć, ale będzie dobrze. Ufam, że po konsultacji i po jodzie odnajdziesz spokój. W Gliwicach spotkałam wiele osób, także takich bardzo, bardzo zdenerwowanych. Każdy z nas inaczej radzi sobie ze stresem. Ponadto u każdego może nico inaczej przebiegać leczenie, czasami towarzyszą inne dolegliwości. Jednak zdecydowana większość po jodowaniu jeździ już tylko na kontrole. Bywa,że niektórzy martwili się, gdy lekarz zalecał dodatkowy przyjazd na pogłębioną diagnostykę, np. tomograf. Ja wszystkim w takiej sytuacji tłumaczę, że trzeba szukać tych dobrych stron. To przykre, gdy ktoś słyszy, że coś się dzieje, coś budzi niepokój, ale przecież to dobrze, że lekarze chcą leczyć, że są takie możliwości. Tam nikt nie powie "Pani wróci do domu, pójdzie do swojej przychodni..." , albo "Pani się zarejestruje tu czy tam..." , tylko wychodzisz z kompletem badań, albo już z wyznaczonymi terminami kolejnych wizyt czy dodatkowych badań. Mam nadzieję, że poczujesz się po konsultacji dobrze zaopiekowania i będziesz bardziej spokojna. Życzę dużo spokoju, optymizmu i pomyślnych wieści. Mam nadzieję, że nie będziesz musiała długo czekać na konsultację i jod, czekanie wykańcza.



Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat