Ostatnie odpowiedzi na forum
Heniek
mama z wiekszych miast ma najblizej do Pily, do Bydgoszczy jest jakies 100Km wiec wiekszy kawalek drogi, ale po przezyciach w pilskim szpitalu, zdecydowalismy ruszyc gdzie indziej. Na pewno jak wyjdzie ze szpitala podam jej adres tego forum i dziekuje za informacje o stowarzyszeniach, poszukam w sieci i moze znajde kogos z kim mama bedzie mogla porozmawiac, zadac jakies pytania czy rozwiac wszelkie watpliwosci. Mama niestety nalezy do osob strasznie upartych i w sumie choc do innych rzeczy jest twarda, to pojscie do szpitala czy ba chocby do lekarza, to jakby nie wiem jaki wyczyn byl. Dla niej lepiej jest zacisnac zeby, polknac tabletke przeciwbolowa i milczec w cierpieniu. Te dolegliwosci jakie miala juz kilka lat tzn. klopoty z wstrzymywaniem moczu jak byla gdzies na miesicie i wstrzymala z braku mozliwosci pojscia w wiadome miejsce, to pozniej nie mogla sie wysikac albo lecialo jakby chcialo a nie moglo...to nie jest cos co wie od wczoraj. Ciagle tlumaczyla to tym,ze pewnie ma opuszczona macice, bo w zyciu duzo ciezkich rzeczy dzwigala (mama jest z tego typu osob, ktore same przenosilyby gory, bo nie chce nikogo pytac, prosic czy sprawiac klopot)...No i masz.... w koncu dzieki Bogu dala sie namowic, ale tez i chyba sama sie wystraszyla jak pojawil sie krwiomocz. Mysle, ze po malu chocby przez rozmowe z innymi na sali, ktorzy sa po operacji czy usuniecia nerek czy wielokrotnego usuwania guzow z pecherza troche rzeczy zrozumiala i to jej pomaga zaakceptowac swiadomosc, ze pecherz musi byc usuniety.
Dziekuje jeszcze raz serdecznie za pomoc i slowa wsparcia.
Pozdrawiam i zycze milej niedzieli
Witaj Heniek, u nas sprawy maja sie tak, ze mama jest na Biziela w Bydgoszczy, zostal pobrany wycinek z guza (a wlasciwie sa dwa jak wczesniej opisalam), nie wyglada to za ciekawie, spora czesc pecherza wypelniaja te guzy, podobno na macicy, jajnikach tez cos jest ale wiesz wlasnie to takie gdybanie i nie nazywanie rzeczy po imieniu mnie nieco irytuje, bo cos jest to moge mowic ja jako laik w temacie, a lekarze powinni to nieco dokladniej sprecyzowac i przede wszystkim nie mowienie nic, tylko zobaczymy, to tez wprowadza napiecie w zycie i ciagle glowkujesz co jest, co to moze byc etc. Na dzien dzisiejszy sprawy maja sie tak, ze krwawienie po pobraniu wycinka ustapilo i prawdopodobnie jutro lub pojutrze mama ma isc do domu i tam czekac na wyznaczony termin operacji (jutro sie dowie kiedy). Ja caly czas sie boje, ze te przesuwane terminy doprowadza do tego, ze otworza i stwierdza, ze juz za pozno, po dalo przerzuty jeszcze w inne miejsca, wiesz jak jest jak to cholerstwo ciagle masz w sobie i wiesz ze to tam jest i nie wiadomo jaki numer jeszcze wywinie;P Heniek a jak tam u Ciebie wygladaly sprawy cisnieniowe? Wiesz moja mama strasznie sie boi i denerwuje, jak miala miec w grudniu w grudziadzu ta operacje, to musieli wszystko odwolac, bo miala cisnienie 190 na 100 mimo srodkow i dozylnych zastrzykow na uspokojenie..nic nie pomagalo. Teraz jak pobierali probke to tez niby jakas tam narkoze dostala ale nic na nia nie dzialalo. Boje sie, zeby znow nie bylo tak, ze przyjdzie termin tej powaznej operacji usuniecia pecherza i reszty organow pobocznych i znow cisnienie podskoczy w kosmos i znow nici...Juz mamie powiedzialam, wiesz jestem na forum, gdzie sa osoby, ktore przeszly to co ciebie czeka i w jej przypadku lekarz powiedzial, ze czekaja ja worki, ze zastepczy pecherz z jelita u niej nie wchodzi w gre, nawet to jej powiedzialam, ze to z jelita tez ma swoje minusy i nie u kazdego sie sprawdza, wiec ten worek to tez nie taka tragedia, wazne ze bedziesz zyc. No nawet ja ta wiadomosc pocieszyla i byla odrazu pozytywniej nastawiona do tematu, choc pierwsze dwa dni przeplakala. Najbardziej przeraza mnie fakt, ze ta operacja trwa tak dlugo i ze mamie tak skacze cisnienie...Jak to bylo u Ciebie Heniek? Jak dawales sobie rade ze strachem i obawami przed ta operacja? Jak to wyglada po samej operacji? Mama jak byla w grudziadzu to na sali lezala z pania, ktora miala ta operacje, ktora trwala 6,5h i jak ja przywiezli na sale to lezala biedna jak mumia nawet glowa nie mozna bylo ruszac. Jak Ty to odczuwales, czy bylo cos czego bys sobie w tym czasie zyczyl? Nie wiem, ze ktos zwilza ci usta woda, ze poprawi poduszke, czy wolales zeby wszyscy dali Ci spokoj i nie chciales niczyjej obecnosci? Mieszkam 1000Km od domu rodzinnego i jak mama pozna termin operacji to chcemy z mezem wziac urlop i byc na miejscu w miare mozliwosci. Mama jest waleczna i czesto mowi, ze nie chce zebysmy przyjezdzali, ze wszystko bedzie dobrze i ze po co bedziemy jechac, ale jak mi sie wydaje, to napewno jest mile jak ktos bliski jest w tym czasie przy tobie, nie musi nic mowic, nic robic, wazne ze jest...czy moze sie myle? Pozdrawiam serdecznie
Witaj Gosiaczku, u nas tez ponuro i zimno straszliwie -10 stopni brrr... To straszne kiedy czlowiek musi sie przygladac jak ludzie, ktorych kochamy cierpia a my nie mozemy im nijak pomoc. Chociaz musze powiedziec, ze internet jest dla mnie skarbnica madrosci i zawsze cos ciekawego wyszukam, tata i mam na sobie testuja i albo pomoze albo i nie ale trzeba probowac. Wiesz co ja zawsze mowie, ze mimo przeciwnosci losu, ze czasem ciezko i zle i ochota na wszystko przechodzi nawet ci najbardziej wierzacy trzymaja sie tego ziemskiego padolu rekoma i nogami i raczej nikomu na tamta strone nie spieszno, bo jeszcze nikt stamtad nie wrocil i nie powiedzial: "wiesz tam jest lepiej", zwykle wtedy rodzice sie usmiechaja i byc moze to napedza ich motorki do dzialania. Wiem to strasznie trudne zebrac sie w sobie, ale moge Ci powiedziec jak mojemu tacie amputowali palce u nogi, zarazili w szpitalu gronkowcem zlocistym (ktory jest odporny na wszelka antybiotykoterapie) i z tego powodu chcieli uciac noge albo do kolana albo do uda (z usmieszkiem na twarzy jakby jakas laskawosc komus robili a nie z czlowieka kaleke), patrzylam na tate, ktory dzien po dniu przez pol roku walczyl z przeogromnymi bolami,patrzyl w strone okna i mowil najchetniej bym skoczyl jak tak boli... Smarowal rane miodami Manuka (ktore zawieraja naturalny antybiotyk, ktory poradzil sobie z gronkowcem) i usmiezal bol i dzisiaj jest juz prawie 3 lata jak staje na wlasnych nogach. Noga moze i znieksztalcona, tata potrzebuje specjalne buty ale zyje. Spotkal tego lekarza dwa lata pozniej idac o wlasnych silach i na wlasnych nogach a ten o malo co sie o sciane nie zabil, bo oczywiscie rozpoznal go odrazu...Gosiaczku dlatego wiara i sila walki choc czasem strasznie ciezko i boli. Poprostu mow tacie jak strasznie go kochasz i ze dacie rade, moze sie wzruszy moze poplacze ale to tez jest potrzebne, zeby tych emocji nie dusic w sobie. Trzymam za Was kciuki.
Do gosiaczek21,
w przypadku heparyny jaka podali twojemu tacie, trzeba tez zwrocic uwage na pare czynnikow-wpisz sobie w google skutki uboczne heparyny i poczytaj o przeciwwskazaniach, czy jakis z podanych tam punktow dotyczy taty. Tzn. te badania na SORZE mialy miejsce juz po chemioterapii tak? Przepraszam za milion pytan do... Choc jak piszesz nacieki na naczynia krwionosne i nerwy tez moga dac takie objawy-to zjawisko neurologiczne podobnie jak u mojego taty, ktory przez wieloletnie branie insuliny tez niszczyl przy okazji naczynia krwionosne. Nie chce Cie straszyc, ale zbieranie sie wody/tzw. puchniecie a do tego sinienie sygnalizuje problem z krazeniem a to u mojego taty skonczylo sie amputacja palcow u nogi. Na pewno powiedz tacie ze nie powinien spozywac rzeczy slonych, solonych etc bo to dodatkowo zatrzymuje wode w organizmie. Nie wiem spobujcie sie jak najszybciej skonsultowac z neurologiem. Trzymam kciuki
Do corka
Z tego co wyczytalam w wczesniejszych postach tez mama sie leczy w Bydgoszczy tak? Mojej mamie pobrano probke i wyslano do innego szpitala w Bydgoszczy (na Jurasza czy jakos tak, nie jestem z Bydgoszczy wiec nie wiem czy dobrze uslyszalam/zrozumialam) gdzie maja jakas super aparature, dzieki czemu szybciej bedzie wiedziec co to za "gad". Jedyne co mama musiala zrobic to podpisac zgode, ze ta probka jaka pobrali w szpitalu Biziela moze zostac przekazana do tego drugiego, ze wzgledu na tajemnice lekarska etc. Bo to faktycznie czas jest bardzo wazny, choc mojej mamie lekarz powiedzial, ze to co zastal u niej, to kwestia kilkuletniego "chodowania" a nie kilku dni, ale sama swiadomosc ze masz to w sobie i to tam sobie rosnie, doprowadza do mega stresu a to niekorzystnie wplywa na reszte. Trzymam kciuki z twoja mame!!!!
Facingnorth serdecznie wspolczuje, bo nie ma nic gorszego jak zycie w nieswiadomosci albo ze swiadomoscia, ze nie wie sie tak naprawde co czlowiekowi dolega. Osobiscie jesli jakies zmiany nowotworowe zostaly potwierdzone w ktorymkolwiek z badan to skierowanie na onkologie powinien wypisac Ci urolog, u ktorego sie leczysz. W sumie, ze USG jest malo wymowne to wiedzialam, ale TK powinno byc bardziej precyzyjne. U mojej mamy przy USG mowili ze ma jeden wielki guz o srednicy 9cm a TK wykazalo ze sa dwa guzy, ktore leza tak blisko siebie ze mozna przypuszczac ze jest to jeden a faktycznie sa dwa. Chyba ponownie poddalabym sie na Twoim miejscu TK, bo USG jest moze najmniej szkodliwym badaniem ale tez i najmniej precyzyjnym,bo wystarczy ze mocniej nacisnie na skore i juz wszystko jest wieksze i w ogole. Trzymam kciuki, zeby potwierdzila sie diagnoza o braku jakichkolwiek zmian.
Gosiaczku w pierwszej kolejnosci powinny byc wykonane badania pod katem dny moczanowej i zastrzalu, jesli te wyklucza wymienione choroby. Powiedz czy twoj tato przed poddaniem sie chemioterapii mial problemy z sercem? Takie objawy puchniecia rak i nog moga byc wynikiem niewydolnosci ukladu krazenia, moze mial/ma tato nadcisnienie? To tez jedna z opcji ze po chemii pogorszyla sie praca serca-w tym wypadku powinien sie tato poddac badaniu u kardiologa (wykonac badanie EKG i echo serca). Jesli z serduchem wszystko w porzadku to objawem opuchlizny moze tez byc pogorszenie funkcji nerek- w tym wypadku trzeba zbadac mocz pod kontem zawartosci mocznika we krwi, kreatyniny oraz sprawdzic poziom elektrolitow. Kolejnym organem, ktory moze byc obiazony po chemioterapii i sprawiac problemy moze byc watroba, powiedz czy tato schudl w ostatnim czasie albo nie mial apetytu, szczegolnie na produkty bialkowe? W tym przypadku trzeba by zbadac krew pod kontem zawartosci bialka. Problemy naczyniowe w nogach nie wiem czy mozna wykluczyc, ale skoro pojawia sie tez sinienie nog to to jest opcja na ktora mniej bym stawiala, ale wiesz sama widzisz jak wiele moze byc przyczyn. Sorrki, ze sie tak rozpisalam ale jestem fanatykiem szczegolnie problematyki naczniowej, bo moj tata ma juz prawie 20-letnia cukrzyce insulinozalezna i przy tej chorobie naczynia krwionosne w polaczeniu z wysokimi dawkami insuliny maja przechlapane wiec ja dla siebie ten temat mam przestudiowany;P Sciaskam Cie cieplo i daj znac jak twoj tata, jakby sie jakies dodatkowe objawy pojawily pisz.
Nastepnego dnia o 7 rano naczczo stawila sie w tym szpitalu gdzie znow zaspany lekarz dyzurny w koszulce jak na WF i rozciagnietych gaciach przywital ja ponownie swoim jak chyba w normie humorem inaczej. Przedstawila sie, powiedziala ze dzwonila wczoraj, ale niekulturalnie rzucil jej sluchawka, wiec nie wie czy 7 rano to dobra pora, a ten znow swoje jakies durne wywody i frustracje jakby pacjent byl worek do bicia, po ktorym mozna pojezdzic-do tego lekarz, ktory ma operowac, o zgrozo. Wyprosil mame na korytarz gdzie czekalo jakies starsze malzenstwo i wypowiedzialo sie na temat jego zachowania, ze on to powinien butelki w parku zbierac a nie udawac lekarza, ze wszyscy sie zala, ale niestety reszta tez miala byc nie lepsza, wiec wymowa tego byla taka nie ma pani gdzie isc i sie zalic, bo reszta tez po rownych pieniadzach...No super weszlam na internet na kilka portali w celu poczytania opinii na temat ow lekarza i wlosy mi sie zjezyly...Zadzwonilam do mamy, ktora zupelnie zdenerwowana opowiadala mi jakim tonem rozmawial wlasnie z innym pacjentem i ze jak jeszcze raz sie tak glupkowato do niej odezwie to pakuje sie i jedzie do domu bo bedac w pelni swiadoma komus takiemu pod noz sie nie polozy...co rozumiem w 100%. No i tak jak przypuszczala ciag dalszy nastapil, wiec poplakala sie i wyszla z tego oddzialu bez operacji i z guzami tam gdzie byly. Skontaktowala sie jeszcze raz ze specjalista z Grudziadza, ktory powiedzial, ze wspanialych kolegow specjalistow moze jej poradzic w Bydgoszczy. Padlo miedzy innymi nazwisko Dr. Siekiery, niestety najblizszy wolny termin operacji na pazdziernik to w przypadku mamy o wiele za pozno. Po wizycie prywatnej u urologa w Bydgoszczy dostala mama skierowanie do szpitala im Biziela na Ujejskiej w Bydgoszczy i juz na 6ego lutego termin w szpitalu. Po wstepnych badaniach i endoskopowym pobraniu probki do badania, lekarz prowadzacy juz powiedzial, ze chcial sprobowac usunac te guzy ale podczas pobierania probek stwiedzili zmiany na macicy, jajnikach. ze cewka moczowa jest zaatakowana i jest zastoj w kanalikach nerkowych, dlatego uwaza, ze jak najszybsza operacja usuniecia pecherza moczowego i powyzej wymienionych organow jest niezbedna. Wytlumaczyl mamie, ze z boku brzucha bedzie miala dziurke i tam podlaczony woreczek, w jej przypadku zastepczy pecherz z jelita nie wchodzi w gre, dlaczego co i jak nie powiedzial. Mama przeplakala juz dwa dni narazie czeka na wyniki po pobraniu probki, ktore ma przyspieszyc jakies badanie w innym szpitalu w Bydgoszczy, bo czas gra duza rola przede wszystkim z uwagi na nerki. Oczywiscie wszystko jest nowe, obce, strach bierze gore nad wszystkim a ja siedze godzinami na internecie i szukam informacji, ktorymi moglabym jej poprawic humor, dodac otuchy. Wszystkich Was tutaj podziwiam i mam wielki respekt i szacunek do tego co robicie, ze walczac z wszelkimi przeciwnosciami nie brakuje Wam ochoty i czasu na wspieranie i uswiadamianie innych-to piekne i bardzo cenne. Heniek chyba pytal o alternatywne metody leczenia i ja wymienilam ich kilka, powiem Ci tak one w polaczeniu z wielka wiara na pewno nie szkodza, ale jak sam widzisz na przykladzie mojej mamy, mozna probowac wszystkiego a i tak konczy sie na stole operacyjnym. Co do witaminy B17 czyli tych pestek polecam je profilaktycznie, ale dwie czy trzy pestki przy takich wielkich guzach, poczytaj sobie w sieci gdzie pisza o klinikach ktore lecza wysoce skoncentrowana amigdalina, to jest dzienna dawka 1000mg co odpowiada 100 takim pestkom dziennie a co do tego takie dwie czy trzy, to chyba zeby raczka polaskotac:P Faktem jest ze niedobory witaminy b17 sprawiaja ze jesli sie juz z jakiegos powodu to raczysko zagniezdzi w organizmie to brak tej witaminy sprzyja rozwojowi. Ogolnie wzmacnianie systemu immunologicznego to wazny temat przy raku-w koncu jest w organizmie mieszkaniec na gape i trzeba mu przeszkadzac zeby nie mial komfortu podczas zagniezdzania sie gdziekolwiek. Buziaki i do szybkiego
Witam wszystkich Forumowiczow:D Od dwoch dni czytam Wasze posty i dzis postanowilam zalozyc konto tutaj, by moc sie tez z Wami podzielic swoimi/naszymi doswiadczeniami, a w koncu gdzie i od kogo dostac lepsze wsparcie jak u wspolcierpiacych, prawda?:D U mojej mamy (lat 53) stwierdzono w pazdzierniku podczas badania ginekologicznego podejrzenie o nowotwor pecherza moczowego. Kilka dni pozniej byla juz u urologa, ktory potwierdzil ta diagnoze (dwa guzy pecherza 6 na 5 cm i drugi 3 na 2cm) znajdujace sie bardzo blisko siebie i blokujace przeplyw moczu...W moczu pojawiala sie krew, samo oddawanie moczu to proces gorszy od nasiadowki, bo jak jest zaledwie kilka milimetrow na przeplyw moczu, to sami mozecie sobie wyobrazic. I juz po tym badaniu pierwszy szok, najblizszy termin operacji 2 styczen 2013 roku (badanie poczatek pazdziernika zeszlego roku). Chodzilo o szpital w Pile (do tego tematu wroce jeszcze pozniej). Z polecenia lekarza mojego Taty dostalismy namiary na specjaliste z Grudziadza z cicha nadzieja, ze tam dostaniemy termin o wiele szybciej. W miedzyczasie rzucilam sie na wszystkie mozliwe strony w sieci z alternatywnymi metodami leczenia nowotworow, bo przeciez w tyle czasu moglo sie zgrzebac z takich guzow wszystko, wiec czekac nie bylo na co. Zaczelismy od picia sody oczyszczonej z melasa rozpuszczonych w letniej przegotowanej wodzie-obrzydlistwo jakich malo, ale mama twardo pila to swinstwo rano w obiad i wieczorem; wiadomo ze komorki rakowe nie znosza srodowiska zasadowego a wysmienicie czuja sie w srodowisku kwasnym czyli takim jak sie okazalo jaki byl w moczu mojej mamy (sprawdzalismy to paskami do pomiaru pH w moczu jakie zamowilam telefonicznie z jakiejs strony internetowej). Kwasne pH w moczu jest jesli lubimy miesko czy ogolnie jedzenie, ktorego trawienie zajmuje sporo czasu,czego nastepstwem wytwarzanie jest sporej ilosci kwasow zoladkowych wspierajacych srodowisko kwasne (tak po krotce mowiac). Mama dostala szlaban na wszelkiego rodzaju slodycze, bo cukier to pozywka nr. 1 komorek rakowych. Zanim sie dowiedziala o raku pecherza moczowego miala taki apetyt na slodkie, ze wstawala nawet w nocy i cos tam przezuwala, w niedziele wysylala tate po jakies ciacha, bo jak to mowila "chodzi za mna jakas drozdzowka czy inne ciacho"... Po miesiacu tej kuracji zaczela brac gorzkie jadra pestek moreli, ale po nich czula sie tragicznie, cisnienie wariowalo etc, wiec przerzucila sie znow za sode z melasa i do tego zalecany z klubu Calivita K Faktor Plus. W miedzyczasie w grudniu zglosil sie do nas specjalista z Grudziadza, ze zwolnilo sie miejsce w grudniu i ze moze mame wcisnac w to miejsce na operacje. Pojechala tam z mysla, ze usuna guzy a jak sie okazalo, ze beda usuwac caly pecherz i organy poboczne, tak zaczelo jest skakac cisnienie, ze suma sumaru do operacji nie doszlo. Wrocila do domu, caly czas regularnie jezdzila na badania kontrolne USG, TK, zeby widziec czy wszystko dobrze z reszta organow, czy rosnie bardziej i czy nie ma przerzutow->raczek kontrolowany. Po tym fiasko nie pozostalo nam nic jak czekac na ten termin 2.1.2013 w Pile. W miedzyczasie mama robila terapie z soli morskiej ze sklepu z organiczna zywnoscia i sokiem z cytryny rowniez organicznej (jechac po wszystko do sklepu ze zdrowa zywnoscia do Bydgoszczy) i to z woda destylowana, co w jakiejs tam reakcji chemicznej mialo powodowac wytwarzanie oxygenu a wiec tlenu na etapie komorkowym, czyli druga rzecz ktorej rak nie znosi TLENU. 1.1.2013 mama zadzwonila do szpitala, zeby sie dowiedziec na ktora godzine ma sie stawic w szpitalu, na co zaspany lekarz dyzurny, ktory jak sie pozniej okazalo mial ja operowac zmieszal ja z blotem pytajac czy jest dziecko i jak tego nie wie, to nie ma sensu zeby w ogole z nia rozmawial, chciala wlasnie powiedziec, ze na skierowaniu nie ma godziny, dlatego pyta a ten PAJAC odlozyl sluchawke. CDN bo sie tak rozpisalam, ze wyrobilam norme na ten post:P