Ostatnie odpowiedzi na forum
Witajcie Kochani,
u nas nadal czekanie-w miniony piatek odbylo sie konsylium, na ktorym mieli ustalic termin operacji Mamy i niestety brakuje im dwoch chirurgow ginekologow i w ten piatek maja sie zbierac ponownie, a w poniedzialek Mama ma dzwonic,czy juz cos ustalili. Ma duze problemy, bo oddawanie moczu idzie coraz mozolniej,cewnik nie wchodzi w rachube, bo guzy sa przy samej cewce i tak blisko siebie, ze cewnika wprowadzic sie nie da...Czas plynie,raczysko sie rzadzi jak sie rzadzilo a my nadal drepczemy w martwym punkcie. No nic co pozostaje, wierzyc ze zbiora cala ekipe, ze za piec dwunasta jakis nie odmowi i wszystko dojdzie do skutku.
Serdeczne pozdrowienia
Aga
Do Aleksandra-wiem, ze tak wyglada standardowa operacja przy usuwaniu pecherza, jednak mojej Mamy to niestety nie dotyczy-ona bedzie miala tak jak jej doktor tlumaczyl ciecie od mostka do dolu, bo musi byc wszystko otwarte. Poza tym u niej usuwac beda pecherz, cewke moczowa,macice, jajowody i reszte, maja skracac kanaliki nerkowe bo sa zajete w pewnej czesci, beda wycinac kawalek jelita, z ktorego maja zrobic ta czesc, ktora bedzie wyprowadzany mocz na zewnatrz przez dziure w brzuchu. Mnie tez ten czas przeraza, ale to nie jest nasz wymysl, tylko informacja od lekarza, ze operacja ma trwac 13h. Powiedzial tylko, ze operacja na otwartym sercu to nic do tego, co u niej bedzie robione.
dona1955 Mama tez czyta zawsze od dechy do dechy tego typu rzeczy, wiec powiem, zeby lepiej nie czytala, bo znow jej biednej cisnienie skoczy...
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
dona1955 wiem, ze wielu tu przeszlo ta droge, tez chce myslec tylko pozytywnie-nieco z tropu mnie zbil fakt, ze wszedzie przy tego typu operacjach slyszalam o 6-8h operacjach, ale nie o 13-godzinnych i to mnie tak przerazilo i zasmucilo. A termin operacji ma byc poczatek kwietnia, bo musza sie wszyscy potrzebni w jeden dzien zebrac a to nie takie proste. Dam znac jak juz bedziemy wiedziec-sciskam mocno:D
Witajcie Kochani,
kaja1-na pewno napisze, ale wstepnie operacja ma sie odbyc na poczatku kwietnia, w ten piatek maja sie zebrac lekarze, ktorzy musza byc przy tej operacji i ustalic, jakiego dnia wszyscy moga byc na sali operacyjnej, dlatego z tym terminem tyle zachodu. Trzymam tez kciuki za pomyslnosc dalszych krokow w Waszym przypadku.
pistacjo-tez czytalam o 6-8godzinnych operacjach tego typu, wiec wiesc o 13h zwalila mnie z nog, maja zrobic ciecie od samego mostka, wszystko ma byc odkryte-tak lekarz tlumaczyl Mamie, wiesz w tym zdenerwowaniu pewnie jak uslyszala o 13h i od mostka ciecie, to pewnie nawet nie zrealizowala faktu, ze tlumaczyl po co to wszystko. Maja wyciac kawalek jelita, ktory po rekonstrukcji maja umiescic w dziurce w brzuchu, jak lekarz tlumaczyl to sie musi przyjac najpierw. Ewentualna chemia czy radioterapie beda robic po operacji, bo przed zdaniem lekarza nie ma sensu, bo to by tylko "podsuszylo guza" a to jego zdaniem nie jest konieczne. Tez mam nadzieje, ze wszystko okaze sie mniej skomplikowane i szybciej pojdzie. Na pewno podam termin, zebyscie tego dnia o nas pomysleli-bo w grupie sila:D
Duzo zdrowka dla Wszystkich!!!
moni12 co do L4 to nie ma ograniczen co do okresu przez jaki Twoj maz moze byc na zwolnieniu lekarskim, lekarz wystawia zwolnienie standardowo wedlug schorzen a jesli maz uzna, ze jeszcze nie czuje sie na silach, badz ma jakies dolegliwosci, to mozna to przedluzyc-do 182 dni w przypadku tego samego schorzenia jest platne. Jesli jest u kogos zatrudniony to musi przejrzec warunki umowy, zeby nie przeholowac i zeby nie skonczylo sie zwolnieniem. A po otrzymaniu wyniku hist.patologicznego (jak np dzisiaj u mojej mamy) maz dostanie kopie wyniku, w zaleznosci od rodzaju guza i stopnia zaawansowania (T i G np. T1 G1) lekarz poinformuje go o mozliwosciach leczenia, wyznaczy ewentualny termin operacji/zabiegu, odpowie na pytania meza dot. choroby i mozliwosci leczenia. Trzymam kciuki, zeby bylo dobrze!!!
Robert dzieki wielkie za cieple slowa-pozdrawiam:D
Witajcie Kochani-tak juz po wizycie. Wynik hist.patologiczny pT1 G1, wyczytalam w sieci, ze ten mniej agresywny nienaciekajacy ale gleboko wrosniety w scianke pecherza. Przez telefon lekarz mowil, ze nieoperacyjny guz a dzis podczas wizyty wpisal mamie w papiery "tryb pilny!!!" i ze wszystko jednak trzeba usunac a pozniej czeka Mame jeszcze chemia i radioterapia. Wstepnie operacja 13-godzinna z udzialem dwoch chirurgow ginekologicznych,trzech chirurgow urologicznych i jednego neurologicznego. Ma byc rozcieta od mostka do dolu, musi byc usunieta macica, pecherz moczowy,jajowody, musza skrocic kanaliki nerkowe, bo sa tez juz zaatakowane, jak rowniez cewke moczowa, bo jest cala zajeta,wyciac czesc jelita zeby zrobic ta czesc ktora ma odprowadzac mocz przez dziure w brzuchu (wybaczcie jesli cos niefachowo opisuje, ale napewno wiecie o co chodzi). Jak Mama spytala czy przed operacja bedzie chemia lub radioterapia lekarz powiedzial, ze nie ma to sensu, bo tylko podsuszyloby to guza a nie rozwiazalo problemu a chemie i radioterapie bedzie musiala i tak dostac po operacji, w razie gdyby byly jakies pozostalosci. Lekarz powiedzial tez, ze jest to najciezsza operacja jaka mozna sobie wyobrazic, wymagajaca tak duzego zaplecza chirurgow na sali, ale bez tej operacji zostanie Mamie kilka miesiecy zycia. Mama mowila tez, ze od pobrania probki ma problemy z oddawaniem moczu, niestety nie mozna z tym nic zrobic, powiedzial ze moze brac leki przeciwbolowe, ale bedzie jeszcze gorzej bo cewka moczowa jest cala zajeta a to rozwiazac moze tylko usuniecie jej. Kochani ja juz na wiesc o 8h operacji mialam stracha ale 13h....boje sie jak nie wiem...Czy ktos z Was tez przechodzil taka operacje lub zna kogos kto tak dlugo byl na stole operacyjnym?
Robert przykro mi slyszec ze wizyta u neurologa nie rozwiazala problemu, czy u Twojego Taty po usunieciu pecherza stosowano radioterapie badz brachyterapie? Czytalam ze po tych dwoch terapiach moga byc takie skutki uboczne jak bol posladkow i ud.
dona1955 sciskam Cie mocno, Twoja historia dodala nam sily, ale nie powiem strach narazie goruje.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie!!!
dona1955 dziekuje za slowa otuchy, bedziemy walczyc, bo co nam pozostalo.
ba67 dodalas nam skrzydel, bo co jak co, ale przeszlas niezla gehenne, ale grunt to walczyc.
gloria trzymam za Ciebie i Tate kciuki-trzymac razem to najwazniejsze w tych trudnych chwilach.
czarownica44 kochana miala byc operacja usuniecia pecherza i miala juz dostac termin, ale operacja nic nie zmieni, bo jest za duzo przerzutow i zbyt agresywna forma, wiec przypuszczam chca to najpierw potraktowac chemia i radioterapia, zeby moc cos zrobic dalej. W zwiazku z tym, ze wiele innych organow jest zaatakowane nie chca najpierw Mamy oslabic ta operacja a dopiero pozniej walczyc z reszta, bo szybko sie ten gad rozchodzi po organizmie i musza to najpierw zastopowac. Tyle pokrotce zrozumialam i choc strasznie sie bala tej operacji, byla na nia zdecydowana, tyle ze operacja nie wchodzi narazie w gre zdaniem lekarzy. Wiec narazie bedzie Ring starcie pierwsze...Milego weekendu wszystkim zycze:)
Witajcie Kochani, niestety dzisiaj dzwonil ordynator i wynik histopatologiczny juz jest i guz jest nieoperacyjny. Prosil o spotkanie w poniedzialek, bo to wszystko nie na telefon, ale co znaczy guz nieoperacyjny, to wiadomo. Nie wiem co teraz bedzie, Mama poddala sie calkowicie, siedzi w kacie i placze a ja nie wiem juz jak moge pomoc...
Robert wybierzcie sie do neurologa, byc moze podczas operacji zostal uszkodzony jakis nerw, moze jest jakis ucisk na nerw i stad te dolegliwosci. Wiem pisales, ze badania byly robione ale nie pod wzgledem neurologicznym a ewentualnych zmian nowotworowych. Najlepiej udajcie sie do lekarza z innej placowki, niezaleznego od szpitala, w ktorym Twoj Tata byl operowany. Tez mysle, ze lykanie lekow przeciwbolowych to nie rozwiazanie, tymbardziej ze jak piszesz jest to dolegliwosc chroniczna. Powodzenia
Witajcie o poranku,
no wlasnie czarownica44 tak mowi moja Mama i tak mowi moj maz i tez wiem, ze moje chciec czy nie chciec ich malo obchodzi, oni nie chca rzucic palenia i nikt ich nie zmusi. Moj Tato tez palil 25 lat i rzucil w jednej chwili bez zmniejszania dawek etc. ale musial miec zawal, zeby taka decyzje podjac i teraz sie madrzy, ale nie pamieta jak ciezko bylo jak wczesniej probowal ot tak rzucic.
st3s musisz poszukac w sieci liste naturalnych zwiazkow poprawiajacych kondycje systemu immunologicznego-ten najbardziej cierpi podczas radioterapii, ogolnie to jest tak jak przy antybiotykoterapii dla porownania. Dlatego Twoj Tato jest taki oslabiony a radioterapia z tego co slyszalam/czytalam wysysa z czlowieka energie bardzo. Moja Babcia zamawiala kordiceps to jakis chinski pol grzybek pol owad i ma on bardzo duzo enzymow, antyoksydantow i zwiazkow podbudowywujacych naturalne mechanizmy obronne organizmu (wpisz sobie na google kordiceps i poczytaj)-brala to przed naswietlaniem i pozniej dwa dni po, nie w trakcie. Z tego co pamietam to byly to takie ampulki z plynem. Moj brat po udarze tez to bral i chociaz byl warzywkiem, organizm ladnie sie zregenerowal, niczemu innemu tego przypisac nie mozemy, bo w szpitalu dostawal kroplowki z jakims srodkiem uspokajajacym i elektrolity. Czy Twoj Tato moze poddac sie w takim stanie radioterapii zadecyduje lekarz, ale wiem, ze lepiej w miare pelni sil podchodzic do radioterapii. A w jakiej kondycji byl Tato przed operacja? Trzymam kciuki i naprawde pomyslcie o wzmocnieniu organizmu, bo najpierw ta ciezka operacja, teraz to oslabienie i przeziebienie a przed nim naswietlanie...Buziaki