Rak szyjki macicy (leczenie bez operacji) a skutki ubocznymi leczenia

14 lat temu
Raj szyjki macicy (bez operacji leczenie: radiochemioterapia i brachyterapia) - po 5 mies jak radzic sobie ze skutkami ubocznymi leczenia jak np drazniace wezły chłonne, jajniki, wieczne wzdecia i gazy, wiecznie pełny pęcherz? Kto moze pomóc?
1081 odpowiedzi:
  • Widzę że jestem wywołana do odpowiedzi. Zyska,masz rację,u mojej mamy nowotwór szyjki macicy wykryty w sierpniu 2012roku i podobnie jak dziewczyny,co roku wizyta u ginekologa i cytologia....nie wystrzegla się mimo że dbala. 3b stopień zaawansowania,o złośliwości nie doczytałam nigdziej a papierach. Na operacje juz za późno...więc leczenie,ale nie paliatywne,tylko w normalnym trybie....30naswietlan,5chemii i 3lub 4 brachyterapii. Zaczęła leczenie na początku listopada,oj też czekaliśmy na miejsce w szpitalu długo i to jeszcze po znajomości.na początku stycznia leczenie skończone.....czulam wtedy to co ty teraz.byłam w ciąży,miało być u mamy w życiu super,wybudowała dom,miała zostać babcia,Misia satysfakconujaca pracę.....i choroba wyskoczyła z zaskoczenia. Jeżdżąc do niej do szpitala w Gdyni się leczyła w morskim szpitalu,nie pokazywałam jak bardzo przeżywam,dopiero jak wracałam do domu....ryczalam w kolejce czy w autobusie,łzy same mi ciekły. A jak przeczytałam na jakimś dokumencie rokowania niepomyślne,załamałam się. Moja mama miała 45lat,zdrowa jak ryba,troche przy kości....może to wpłynęło na dezycje o radykalnej terapii. A twoja mama zuska,choruje na coś?wiek?kondycja psychiczna? To wszystko wpływa na dezycje o trybie leczenia. Ale podobnie jak dziewczyny uważam że warto skonsultować z innym onkologiem,w innym szpitalu.....warto ja tez jeździłam po lekarzach i blqgalam o wizyty i przyspieszenie leczenia.... Moja mama na kontrole jeździła co3miesiace,miała 3rezonanse...usg jamy brzusznej. Pochwa zarosnieta po leczeniu wiec usg dopochwowe odpada. Krew mocz....jest ok,teraz kontrola pod koniec sierpnia,będzie robiła usg jamy brzusznej....krew i mocz robiła,wyniki rewelacyjne....żadnych odchyleń od normy. Przed każda kontrolą strach....juz teraz się denerwuje,choć wyniki krwi podbudowaly mnie trochę....,że myślę że wszystko ok. Mama pracuje sezonowo,na kuchni,praca ciężka po6godzin dziennie bez dni wolnego. W zeszłym roku była na wakacjach u mojej siostry na Majorce....w tym roku tez ja namawiam,choć się boi po ostatnich wypadkach lotniczych. Uważam że psychika leczonego i osób go otaczających,nastawienie to więcej niż połowa sukcesu. Walczcie .....tyle mogę napisać. Będę zaglądała,bo może będziesz miała pytania. Mam dwoje małych dzieci27 i 8 miesięcy wiec czasu mało :-/ Mojej mamy tez guz duży był podobnej wielkości
  • 10 lat temu
    anitaxx87 ale powiedz kochana, czy u Ciebie też stosowano terapie paliatywną? nie sądzę, bo wiemy przecież, że ona nie leczy, jedynie łagodzi ból przed kolejnym z reguły silniejszym nawrotem. To takie leczenie objawowe. Czy lekarze mogą się aż tak pomylić i stwierdzić, że pozostaje już tylko to, a mimo to jest nadzieja? wiem, że zadaje głupie pytania, na które nikt mi nie odpowie, ale nie wiem już co robić. Mama o dziwo powiedziała, że może i by nawet chętnie pojechała do tej Bydgoszczy, ale na razie nie da rady:(. Wczoraj skończyła pierwszy tydzień naświetlań, wizyta kontrolna 18 września??!! czy to normalne? po dwóch miesiącach dopiero? może tym się cechuje terapia paliatywna, bo pani doktor powiedziała, że będziemy wracały na lampy za każdym razem jak mamie się pogorszy, ale ona nie wie ile takich "razów" będzie. Słonko dziś wyszło nad Warszawą a ja coś nie mogę się pozbierać, mam takie gorsze dni nieraz, a właściwie tylko godziny bo na więcej nie mogę sobie pozwolić. Jadę do mamy z obiadem, może dziś coś zje:) Ściskam dziewczynki, do usłyszenia.
  • mój sex do bani ochota bardzo niewielka a teraz mam przerwe półtorqa roczną az sie boje powrotu partnera ale mój sex mozew byc do dupy ja mam skróconą pochwe palem wyczuwam sklepienie pochwy
  • Dziewczyny po leczeniu napiszcie mi jak wasze sprawy damsko- meskie, bo ja boje sie sexu i bolu.. jak bylo u was????
  • 10 lat temu
    Zuzka nie mozecie sie zalamywac I rezygnowac, walczyc trzeba zawsze, I tak jak Anita napisal ze psychika tez jest wazna. Wiec nie wolno sie poddawac! Pozdrawiam
  • Ehh ja tez bylam na poczatku sceptycznie nastawiona- przejezdzanie kolo cmentarza bylo trauma, bo myslalam, ze niedlugo tam wyladuje... ale kazdy lekarz polecal mi ta placowke wiec trzeba bylo sie przemeczyc.. ta placowka jest bardzo znana i kedyna w bydgoszczy.. noe ma tam kolejek do onkologow (pierwsza taka klinika w polsce!!!). Wiesz mi moj guz byl tak samo wielki jak twojej mamy i to 3 stopoen w czterostopnoowej skali, ktory, jak posza w internecie, noby nie wyleczalny...
  • 10 lat temu
    Czy ta placówka w Bydgoszczy ma jakąś nazwę, jest tylko jedna i znajdę ją bez problemu? nie wiem jak mama przyjmie propozycję jechania tyle kilometrów, podejrzewam, że nie da rady, a moje tłumaczenia na niewiele się zdadzą, skoro mama jest przekonana, że to już koniec i leczenie nie ma sensu, tym bardziej tak daleko. Dziś odwołała pierwszą wizytę u psychoonkologa na którą ja zapisałam, bo "termin jej nie pasował" mimo, że to jest na miejscu w instytucie, tam gdzie naświetlania. Masz rację Anitko-50% szans to psychika a ja z tym walczę u mamy od maja.
  • Zuska ja mialam 3 stopien i wyleczona bylam juz w trakcie leczenia. Polecam bydgosz- tam kezdza ludzie z calej polski i z wawy rowniez- nawet lekarze z wawy polecali mi ta placowke i jak widac oplacalo sie dojezdzac prawie 500 km. Jeden lekarz mi powiedzial, ze 50 procent szans to psychika i to prawda- od poczatku wierzylam i wiedzialam, ze bede zdrowa. Co prawda teraz psychicznie cierpie z powodu bezplodnosci menopauzy ale zyje...
  • 10 lat temu
    Zuska, jeśli w jakiś sposób Cię pocieszy wiadomość, że ja przeciwnie niż Twoja mama, chodziłam do ginekologa, regularnie robiłam cytologię, a raka się nie ustrzegłam, to bardzo proszę.
  • 10 lat temu
    anitaxx87 Mama jest leczona w instytucie onkologii w warszawie na Ursynowie, ale już w szpitalu Bielańskim w maju powiedzieli wyraźnie, że sprawa jest za bardzo zaawansowana, tzn. dali do zrozumienia, że gdyby mama zgłosiła się do lekarza wcześniej, to może.... i ja i moja mama wiemy doskonale, że to przez jej zaniedbanie, mama rzeczywiście nie chodziła do lekarzy, żadnych, w ogóle, ale co to dzisiaj da, że ktoś ją zgani? a ja mimo tego co mówią mi lekarze i mimo niewiary i poddania się przez moja mamę- chce wierzyć, chcę się czegoś uczepić i mocno trzymać, chociażby po to, żeby mieć siłę by wspierać moją mamę. Proszę Was dziewczynki-napiszcie jeśli byłyście już w takim zaawansowanym "beznadziejnym" stanie a dziś cieszycie się życiem i jest ok. Chyba tego teraz potrzebuję najbardziej, a moja mama potrzebuje mnie, silnej, wierzącej, trzymającej się w garści. z góry dziękuję i życzę dużo zdrowia oraz samych dobrych dni.


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat