dorotakoz5 wiem, ze jest Mamie niezmiernie ciezko i powtarzam to w kolko,powoluje sie na przyklady osob z tego forum, strach jest normalna uczuciem w takiej sytuacji, znam tez moja Mame na tyle, ze wiem, iz za mocne rozklejanie sie nie sluzy jej podejsciu do operacji, od kiedy w rozmowie zajmujemy sie tez innymi tematami jest w lepszej kondycji psychicznej, bo jak rozmawiamy o operacji to robi sie cisza i odmrukiwanie cos pod nosem-nie chce, zeby sie w tym poglebiala. O psychologu nie chce nic slyszec, bo mowi, ze woli pogadac z sasiadka o przyjemnych tematach a nie walkowac temat operacji...nie bede naciskac. W kazdym razie widze, ze jej to pomaga.
dona1955 dziekuje za ten wpis, bo powiem szczerze jak Mama tak pesymistycznie do tematu podchodzi, to sama sie boje, ze z takim nastawieniem moze operacji nie przezyc...Czy tez Twoja rodzina Cie namawiala na ta operacje? Czy sama bylas tego swiadoma, ze nie ma innej opcji. Wiesz Mama jak byla w szpitalu i lekarz prowadzacy jej to powiedzial, to poplakala dwa dni i wygladalo na to, ze sie z tym pogodzila, tymbardziej ze lezala na sali z kobietami, ktore juz byly albo po usunieciu nerek albo innych organow i tez chodzily z woreczkami, nawet im pomagala w ich zakladaniu, wtedy mialam wrazenie, ze oswoila sie z tym wszystkim i wie, ze innej drogi nie ma. Ale jak tylko wypuscili ja do domu, bo podczas czekania na wynik z histopatologii (10-14 dni) wyslali ja do domu, zaczela sie bac,obawiac, widziec wszysko w czarnych kolorach. Moj Tata tez jest inwalida 1 grupy i to ja przeraza, ze ich dwoje z jakims tam stopniem kalectwa i co dalej, a co jak sie nie wybudzi a nawet jak sie wybudzi, to nie bedzie mogla wszystkiego robic...Wiem, ze wszyscy, ktorzy musza to przejsc maja obawy, maja chwile zalamania, zyja w wiecznym strachu i dlatego wiem, ze to Mamy prawo, ona wie, ze moze na nas liczyc i musimy dac rade przez to wszystko przejsc.
Pozdrawiam serdecznie