Maba,

od 2016-09-18

ilość postów: 445

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak jajnika

7 lat temu

Midi, masz rację. Przecież Kaucja pisała, że czuje się nie najlepiej. Nie pomyślałam, przepraszam, ale taka jestem zakręcona tym wszystkim. Pozdrawiam. 

Rak jajnika

7 lat temu

Witam. Jestem z innego wątku (rak pęcherza) ale często czytam wszystkie posty. Kaucja, pisałaś przed chwilą, że masz wodobrzusze i spuchniete stopy,podobne objawy ma mój mąż. Wczoraj miał spuszczany płyn z jamy otrzewnej (ok. 5 litrów), płyn poszedł na badanie hist-pat. Mąż jest po radykalnej radioterapii, lekarze zastanawiają się więc, czy nie są uszkodzone jelita. Ale biorą też pod uwagę wysiew komórek nowotworowych do otrzewnej. Możesz napisać czy też jesteś po radioterapii? Czym lekarze tłumaczą Twoje objawy? Gubię się w tym wszystkim, mąż jest po chemii i radioterapii przy nieoperacyjnym raku pęcherza. Pozdrawiam. 

Rak pęcherza moczowego

7 lat temu

Aniu, tak brakuje mi Twoich wpisów, kiedy razem toczylysmy walkę o zdrowie i życie naszych mężów. Zawsze byłaś moim wsparciem, nawet kiedy choroba Twojego Janka przybrala zły obrót, cały czas wierzyłam w skuteczność leczenia. Teraz widzę postęp choroby swojego męża i niestety powoli tracę wiarę. Wczoraj przeczytałam forum od momentu kiedy zaczęła się choroba męża, rozbilo to mnie kompletnie. Tyle wiary i nadziei było we mnie na początku leczenia, teraz... modlę się tylko żeby mąż nie cierpiał.  

Jak dajesz radę? Pewnie kiepsko?  A dzieciaczki? Dobrze, że mają taką wspaniałą mamę, która musi pełnić teraz i rolę taty. Aniu, trzymaj się ciepło, pozdrawiam serdecznie i dziękuję za cały ten czas kiedy byłaś dla mnie wsparciem, Moja Wirtualna Przyjaciółko. 

Rak pęcherza moczowego

7 lat temu

Witam.                                                                         Mój mąż po wypisie z oddziału chirurgii onkologicznej w sobotę (ok. południa) z lepszym samopoczuciem, po południu dostał silnych bóli kręgosłupa, dosłownie szalał z bólu, a ja niewielkie mogłam zrobić. Podłączyłam mu Pyralgine, ale zupełnie nie podzialala, w akcie desperacji dzwoniłam gdzie się da i w końcu po ustaleniu miejsca przewiozlam męża na oddział medycyny paliatywnej w Brzozowie. Syn prowadził samochód jak szalony (100 km), a mąż ledwie wytrzymywal. A tam szybko dostał Morfine we wlewie i przejrzal na oczy, noc przespal i rano kiedy przyjechałam zupełnie inaczej funkcjonował. Brzuch dalej wzdety, wczoraj miał spuszczany płyn z jamy otrzewnej (ok. 5 litrów), płyn poszedł na badanie hist-pat i w zależności od wyniku dalsze postępowanie. Jeżeli są komórki rakowe to chemia, jeżeli nie to...? operacja albo leczenie zachowawcze?                                Tak czy inaczej, nie jest dobrze. Mąż dużo stracił na wadze, nastrój obniżony, chyba traci nadzieję, że będzie lepiej. To już prawie miesiąc jak jeździ od szpitala do szpitala, a poprawy nie widać. Ja jak zwykle jestem cały czas przy nim, wzięłam zwolnienie lekarskie, mieszkam w wynajętym pokoju obok szpitala i staram się podnosić go na duchu, chociaż sama już nie mam siły. Bardzo się boję tego co przed nami...  

Pozdrawiam. 

Rak pęcherza moczowego

7 lat temu

Witam. Dawno nie pisałam, ale tyle się działo, że nie miałam siły żeby o tym wszystkim mówić. Mąż już trzeci tydzień jest w szpitalu,cały czas walczy z przypuszczają  niedroznoscia, która jest najprawdopodobniej skutkiem radioterapii. Przez dwa tygodnie kiedy leżał w powiatowym szpitalu jelita nie pracowały, a lekarze doszli do wniosku, że to ostatnie stadium choroby nowotworowej i nic już nie da rady zrobić,więc wzięli na przeczekanie. Dopiero kiedy zalatwilam miejsce na chirurgii onkologicznej w szpitalu klinicznym, lekarze wdrożyli leczenie i stan męża zaczął się poprawiać. Jelita zaczęły pracować, gazy odchodzą i są wyproznienia.Maz jest zmęczony i chorobą i szpitalem, spadł z wagi i ma momenty zwątpienia, że będzie dobrze. Ja znów jestem na zwolnieniu lekarskim i przesiaduje cały czas w szpitalu. Też dopadła mnie depresja, ale mobilizuje wszystkie siły do wspierania męża w walce z tą chorobą. Będzie dobrze... musi być! 

Rak pęcherza moczowego

7 lat temu

Aniu, na imię mam Marzanna,znajomi po prostu mówią mi Marzena, a mój mąż Marzanka.  

Ja też dobrze się czuję w tym miejscu, wśród wirtualnych przyjaciół, którzy najlepiej rozumieją przez co teraz przechodzę. Nie jest dobrze, mąż cały czas walczy z niedroznoscia, jest na żywieniu pozajelitowym, jedna pętla jelita jest cały czas rozdeta i chyba skończy się to operacją. Lekarze mówią o przerzutach do miednicy, więc rokowanie jest jakie jest, fatalne. Wczoraj byłam na konsultacji w Lublinie, potwierdzają diagnozę. A ja czuję się jak w najgorszym śnie, tylko nie mogę się z niego obudzić. Nie tak miało być, wiem, że rak to okrutna choroba, ale myślalam, że da nam więcej czasu. 

Pozdrawiam serdecznie i zagladaj tu, zawsze czekam na Twoje wpisy tak jak inni tu forumowicze. 

Rak pęcherza moczowego

7 lat temu

Moj mąż już tydzień walczy z niedroznoscia. Co prawda nie wymiotuje, nie odczuwa mdłości, ale brzuch wzdęty jest jak balon. Po Gastrografinie oddaje stolce (teraz to już wodę,bo nic nie je,tylko pije), brzuch staje się wtedy bardziej miękki i słychać leniwa perstalktyke. Lekarz mówi o niedroznosci przepuszczajacej, jutro będzie chyba miał założone wklucie centralne i żywienie pozajelitowe. Byłam dziś na konsultacji u ordynatora chirurgii onkologicznej,ale nie mają procedur do leczenia niedroznosci,to leczy chirurgia ogólna. Ogólnie mąż czuje się w miarę dobrze, ale psychika siada. To aktywny facet i pobyt w szpitalu jest dla niego zmorą. Ale nie protestuje, poddaje się dzielnie leczeniu i stosuje do zaleceń. Ostateczmoscia jest zabieg operacyjny, więc i na to jest przygotowany. A ja..ledwie funkcjonuje i brak mi już siły, ale jestem cały czas z nim i powtarzam, że będzie dobrze... 

Rak pęcherza moczowego

7 lat temu

Dziekuje dziewczyny za odpowiedzi ,dobrze, że można tu liczyć na wsparcie. Czasem rzeczy oczywiste, podpowiedziane "z boku" są najlepszym rozwiązaniem, sama gubię się w tym wszystkim. 

.

Rak pęcherza moczowego

7 lat temu

Viomi, mąż jest chodzący, lekarz też kazał mu się dużo ruszać. Spaceruje po korytarzu, brzuch go nie boli, jest mniejszy i bardziej miękki, ale praca jelit   -slabiutka. Od wtorku praktycznie nic nie je,tylko pije i ma podawane płyny dozylnie. Ogólnie jest ciut lepiej, zobaczymy co dalej. Lekarz mówi, że musi potem przejść na dietę papkowata, polpynna, czy też miałaś takie zalecenia?Przecież w końcu musi zacząć coś przyjmować doustnie. 

Moni, wierzyć się nie chce, że to już tyle czasu minęło. Zrozumiałe, że był i jest to trudny czas, a wspomnienia powodują ból. 

Ale prawdę mówiąc, czekałam kiedy się odezwiesz. Pamiętam jak pisałaś , że po radioterapii mąż miał przerzuty do kręgosłupa. U mojego męża w obrazie TK też opisują podejrzenie meta, natomiast MR nie. Czy możesz napisać na podstawie jakich badań opierali się lekarze? Czy był to może PET?                                                                         

Rak pęcherza moczowego

7 lat temu

Enni, moje wyrazy współczucia. Też w tym roku, w kwietniu odeszła moja Mama, wiem jakie to trudne. 

Mój mąż walczy z niedroznoscia, jest w bardzo kiepskim stanie. Jest to prawdopodobnie powikłanie po operacji albo radioterapii, podwieszone jelito. Wczoraj miał być otwierany, podpisał zgodę na operację, został ogolony, przebrany w operacyjny fartuch i czekał aż skończy się poprzedni zabieg. Poszedł do łazienki się umyć i niespodziewanie się wyproznil. Lekarz odstapil od zabiegu, dali mu szansę na zachowawcze leczenie, jelita niemrawo zaczęły pracować. Ale brzuch ma twardy i wzdęty,bardzo cierpi. Lekarze boją się zabiegu, bo radio zmieniła tkanki i nie wiadomo jak będzie goila się rana, jednak jeżeli nic się nie poprawi i będzie musiał mieć operację . Wiem co to znaczy, trzeci worek.... Jestem załamana, w ciągu dwóch tygodni takie pogorszenie, chodzę i funkcjonuje od wtorku jak automat,praktycznie cały czas w szpitalu, patrzę jak z dnia na dzień walczy, ale jest coraz bardziej słaby i nawet nie ma sił udawać, że jest inaczej. Rozpadam się na milion kawałków, wyje po kątach, a potem siadam przy łóżku i powtarzam, że będzie dobrze... Tak bym tego chciała...                   Pozdrawiam.

Aniu trzymaj się dzielnie, serdecznie pozdrawiam, myślę często o Tobie i o walce jaką przeszlas razem z Mężem w obliczu tej wrednej choroby.Tak widocznie miało być, ktoś na górze ma swoje plany, nie zawsze sprawiedliwe i zrozumiałe...